Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Archiwum 28 listopada 2015


lis 28 2015 Co dalej...nauczycielu?
Komentarze: 0

Za jakiś czas po ostatniej przygodzie, postanowiłem odezwać się do mojej byłej. Zostawiła mnie dwa lata wcześniej, ze względu na to, że podejrzewała mnie o romans. Nic nadzwyczajnego. Wcale nie było mi żal, chociaż moja była była niezłą laseczką, pozwoliłem jej odejść. Miałem inne priorytety. Teraz, kiedy już przeszła mi ochota na byłą uczennicę. Chciałem się ustatkować. Zadzwoniłem do niej i się umówiliśmy. Miałem takie parcie. Taką chęć rżnięcia, że nie wytrzymałem. Postanowiłem pojechać pod jej blok. Kiedy tam byłem, postanowiłem wejść. Dlaczego? Tak. Jakie było moje zdziwienie, kiedy znalazłem się na klatce schodowej i zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła mi w sportowym dresie. Sporo przybrała na wadze. Była spasiona jak świnia. Ale jak to się mówi „potwór, nie potwór, oby otwór”. Wiedziałem już, że się z nią nie zwiąże, ale jak spaliłem to paliwo tutaj przyjeżdżając, to chociaż porucham. Wszedłem szybko i pewnie, zapytałem co u niej, ale to mnie nie interesowało. Gdy robiła mi kawę, poszedłem do nie  od tyłu. Wziąłem w dłonie, jej ogromne piersi. Była zadowolona. Poszło mi łatwo. Usiadła na stół. Nie wiem jak się nie załamał. Ale brałem ją na wszystkie sposoby. Potem zrobiła mi dobrze ustami. Miała różową szminkę, po której mój mały wyglądał jak różowy, zmordowany prosiak. Chciała się poprzytulać i mnie pocałować. Ale odepchnąłem ją szybko i powiedziałem, przed chwilą lizałaś mi jajka a teraz chcesz się całować? Spojrzała podejrzliwie i na tym się skończyło. Wypiłem herbatę a potem w kilka minut się zmyłem. Na schodach minąłem mojego starego kumpla, śpieszył się do domu. Chwilę zagadaliśmy i okazało się, że jest teraz z Patrycją. O losie! Przed chwilą ona miała mojego kuta w ustach, a teraz będzie obcałowywać Adriana! Mam nadzieję tylko, że się nie wyda!

lis 28 2015 Była moją wyuzdaną uczennicą
Komentarze: 0

Poznaliśmy się jeszcze w liceum, powiedzieć o niej, że była piękna- to za mało. Była najlepszą dupą w mieście. Wszyscy za nią szaleli. Chłopaki przynosili jej prezenty, kwiaty i inny szajs, który tylko potrafili zdobyć. Ja mogłem tylko stawiać jej piątki. Tak byłem jej nauczycielem. Na każdej lekcji biologii, którą prowadziłem, wpatrywałem się w nią niczym w obrazek. Po czterech latach opuściła szkolne mury. Na koniec szkoły udało mi się zdobyć jej numer. Początkowo chciałem dać jej się wyszaleć. Pierwszy rok studiów, które robiła w oddalonym o 100km mieście, był dla mnie mordęgą. Nie chciałem by dotykali jej inni faceci, ale w akademiku to przecież nieuniknione. Po pierwszym roku, dowiedziałem się od znajomych chłopaków, że Iza się wyprowadziła z akademików i wynajmuje pokój w domu u jakichś starszych ludzi. To był strzał w dziesiątkę. Zacząłem dzwonić do niej najpierw w dzień, by usłyszeć jej głos, potem wieczorami. Nie odzywałem się sam, tylko czekałem, aż ona coś powie. Zazwyczaj tylko mruczała zalotnie do telefonu. Jakby wiedziała po co dzwonię. Tak trwało to kilka tygodni. Wtedy wpadłem na idealny plan- znajdę owy dom i będę mógł ją też od czasu do czasu zobaczyć. Tak też zrobiłem. Kilka miesięcy, po zmroku podjeżdżałem tam samochodem, zostawiałem na parkingu pod lasem, około 1km od jej domu i szedłem na „spacer”. Czasami widziałem jak wynosi śmieci, czasem jak po prostu spaceruje. Wtedy do mnie dotarło, że muszę ją posiąść. Pewnego wieczora, kiedy nie było starszych w domu, postanowiłem zapukać. Pod wpływem chwili tak zrobiłem. Otworzyła prawie naga, z mokrą głową i w czarnych, zalotnych pończoszkach. Piersi zasłaniała ręką. Powiedziała: „Wejdź i weź w końcu co ci się należy”. To było jak tort urodzinowy. Posiadłem ją w przedpokoju. Trwało to dosłownie chwilę. Potem u niej w pokoju. Usiadła na łóżku, a ja w nią wszedłem kilka razy. Potem znowu i znowu. Rano zabrałem rzeczy i po prostu wyszedłem, bez słowa. Dostałem co chciałem. Nic więcej mi nie było potrzebne. Potem już mi przeszło.